środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział II

Siedziałam na strychu, ukryłam się za jakimiś starymi kartonami. Wszędzie było pełno kurzu, jedyne co ujawniało miejsce mojego skrycia były ślady butów na drewnianej podłodze. Oparłam czoło o szybę w oknie przez, które wyglądałam. Potarłam dłońmi ramiona, gdyż tu, na górze było bardzo zimno. Od czasu uświadomienia sobie, że nie ważne co Luke zrobi ja pójdę za nim przestałam myśleć o tym co mi zrobił. Przez cały wieczór układałam plan wyrzucenia Margaret z pracy. Nie chciałam jej w tym domu, jak to mówi Catlin, obecność osoby nielubianej powoduje złą enegię. Nie mam pojęcia czemu przyjaźnię się... Wróć! Przyjaźń to za duże słowo. Jesteśmy dobrymi koleżankami od co najmniej pięciu lat. Nie jest materiałem na przyjaciółkę, gdyż jest potworną plotkarą i kłamczuchą. W dodatku raz jest przyjaciółką twoją, a za chwilę moją, następnie jego, potem jej, by później znów być twoją. Tacy ludzie nie są lojalni w stosunku do kogokolwiek. Catlin to dzieczyna szalona, sprzedałaby matkę na straganie, wzięła kasę i uciekła na Malediwy zanim ktokolwiek by zauważył. Jest dobrą znajomą, ale tylko do pogadania o chłopakach, lakierach do paznokci i ciuchach. Mój ojciec nie potrafi zrozumieć czemu się z nią zadaję, był świadkiem tego ile razy ją przeklinałam i próbowałam rzucić klątwę na nią i jej rodzinę. Jedynym wyjaśnieniem mojego zachowania jest to, że byłam wtedy głupim dzieciakiem. Pamiętam jak z Lukiem dokuczaliśmy jej w szkole i po zajęciach. Zapraszaliśmy ją na urodziny, by po chwili mówić, że może przyjść sama, bez swojej siostrzyczki, bo są nie do zniesienia. Ugh, jak ja nienawidzę tego bachora.
Przestałam myśleć o tym co było między mną a moją znajomą. Zaczęłam patrzeć na ustawione naprzeciwko mojego domu budynki Ministerstwa. To tam pracował mój tata. W kraju jest tylko pięciu ministrów. Nie mają przydzielonej funkcji, a może mają tylko ci ludzie w rządzie o tym wiedzą? A może powinnam zainteresować się tym co przekazuje prasa? Tak, to chyba dobry pomysł.
Patrzyłam na białe budynki otoczone monumentalnymi filarami. Przed Ministerstwem stał ogromny pomnik ukazujący dwójkę mężczyzn ściskających sobie dłonie. Z podstawy budowli wypływała włąskim strumieniem woda do umieszczonej poniżej fontanny. Nagle mój wzrok powędrował w stronę ukrytych za drzewami budynków Instytucji Do Spraw Bezpieczeństwa. Wtedy zobaczyłam coś czego nie mogłam zobaczyć. Zauważyłam żołnierzy pochylonych lekko do przodu z karabinami skierowanymi na ziemię. Co się tu dzieje? Armia jest używana tylko w sprawach wojny i konfliktów. Nie widziałam dokąd ci ludzie biegną, w oczy rzuciły mi się tylko czarne wojskowe auta wyjeżdżające z posesji Instytutu. Tam musieli siedzieć pozostali członkowie armi, tylko gdzie oni jadą?
- Boże, czy to wojna? – zapytałam sama siebie. Siedziałam zdębiała i patrzyłam na to co działo się za oknem. W pewnym momencie z auta wyszedł jakiś mężczyzna. Mimo ciemności panującej na ulicy widziałam, że ma beret skierowany w lewą stronę. To generał. Wtedy stało się coś czego nigdy nie zapomnę. Facet włączył latarkę i zaczął świecić w różne strony, jakby sprawdzając czy są tu cywile, którym zakazane było oglądanie tego wydarzenia. Po chwili mężczyzna zaświecił w okno mojego domu. W okno, przy którym siedziałam. Nagle wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Ja padłam na ziemię, przekręcając boleśnie nadgarstek, by następnie zacząć czołgać się w głąb pokoju. Gdy uznałam, że już mnie nie widać wstałam i uprzednio otwierając drzwi wybiegłam na schody. Na dosłownie kilka sekund zatrzymałam się, zdjęłam buty i przemykając obok pokoju należącego do Margaret podrzuciłam je jej. Zatrzymałam się na chwilę przy ścianie i trzymając dłoń na klatce piersiowej głośno i łapczywie łapałam oddech. Czułam, że zaraz w moim domu pojawi się stado żołnierzy i że muszę coś wymyśleć, bo inaczej nawet ojciec mnie nie uratuje. Postanowiłam zaryzykować i położyć się do swojego łóżka, aby udawać, że śpię. Nie wiem jak długo to wszystko trwało, lecz zdążyłam tylko przykryć się kołdrą i usłyszałam dzwonek do drzwi. Chyba stanęło mi serce. Przekręciłam się na drugi bok i starałam się jak najardziej sprawiać wrażenie pogrążonej w głębokim śnie. Było to trudne, gdyż ciąge powieki mi latały i oddech był nieregularny. Z drugiej strony mogę udawać, że śni mi się koszmar i wyjdę z pokoju przerażona, by iść do taty, a wtedy generał uwierzy, że to nie ja byłam na strychu. Nie słyszałam rozmów, ani otwierania drzwi. Bałam się jak cholera, ale co mogłam zrobić? Odechciało mi się udawać wystraszoną z powodu koszmaru sennego, więc starałam się usnać na prawdę. Nie myślałam wtedy logicznie, ale po chwili uspokojenia i przekierowania myśli na inny temat stałam się śpiąca. Niestety, usłyszałam otwierane drzwi do mojego pokoju i przez powieki ujrzałam błysk światła.
- Mia śpi – usłyszałam cichy głos mojego ojca. On na pewno wierzył, że śpię. - Była dziś bardzo poddenerwowana, cały dzień siedziała w swoim pokoju. To nie była ona. Mogę pana zaprowadzić jeszcze do pokoju naszej gosposi.
- Tak, poproszę. Musimy zabrać ze sobią osobę, która to widziała. Chyba rozumie pan dlaczego? – to był wyjątkowo gruby i nieznoszący sprzeciwu głos. To chyba był generał, musiałam udawać, że śpię, ale serce coraz mocniej mi biło, było mi gorąco, aż w końcu wydałam z siebie zduszony dźwięk przerażenia.
,,No to klapa” – pomyślałam.
Musiałam coś zrobić, jedyne co przyszło mi do głowy to rzucenie się na łóżku i płacz. A że zawsze będąc wystraszoną płaczę to było łatwe.
- Przepraszam pana, ale chyba śni jej się coś strasznego. Niech pan na chwilę wybaczy. – Wiedziałam, że ojciec zaraz będzie mnie budził, więc znów coś wyjąkałam. – Kochanie, obudź się. To tylko zły sen. Mia, otwórz oczy.
Szarpnęłam się jeszcze raz i lekko uchyliłam powieki. To spowodowało jeszcze większy napływ łez.
- Mama – wyszeptałam.
- Och, skarbie. Wszystko dobrze, to tylko zły sen, nic więcej. – Widać było, że chciał powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy zawołał go mężczyzna stojący w drzwiach.
- Pragnę dotrzeć do sprzątaczki.
Mój ojciec tylko kiwnął głową, po czym ucałował mnie w czoło i przykrył kołdrą.
- Śpij, Mia, śpij.

            Od czasu wyjścia taty i generała z mojego pokoju nic nie słyszałam. Mój rodzic także do mnie nie przyszedł. Rano na pewno wszystko mi opowie, musiałam tylko udawać, że  nie wiem o co chodzi. Pilnować się, by przez przypadek się nie wydać. To było trudne, ale trzeba było trzymać się planu. Tamtejszego wieczora nawet nie przyszło mi na myśl, że to co obecnie dzieje się w Ameryce wie Luke. Zapomniałam na amen o tym co wyczytał i przesłuchał. Nie pamiętałam o tym wieczorem, rano przez czyste nie pilonowanie swojej osoby coś się wydarzyło. Coś nad czym powinnam była zapanować, niestety tego nie zrobiłam.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz